Otwieram zatem prywatną, maleńką, blogową szkółkę literacką – co jakiś czas będzie się tu pojawiało coś takiego. Jak ktoś będzie chciał sobie poczytać, porozmawiać, pokłócić się, zapytać, nawymyślać, bardzo proszę.
Moja ulubiona metoda to trzymanie się konkretnego tekstu. Uważne czytanie tekstu i komentowanie go – wers po wersie, słowo po słowie. Wydaje mi się, że to jedna z lepszych metod.
Zaczęło się od Pounda, więc niech idzie Poundowym szlakiem.
Czytasz, piszesz wiersze, książki. Dlaczego w ogóle czytasz, piszesz i wiesz, że to wiersze? Że poukładane w wersy to wiersz. Bo żyjesz w takiej kulturze, która wtłoczyła w ciebie taką wiedzę. Czytając, pisząc wiersz, włączasz się w nią aktywnie, w całą tę tradycję, w której wykształciła się literatura.
Zaczynamy od krótkiej prezentacji autora.
Ezra Pound
Nie da się powiedzieć w prozie niczego, czego nie powiedziano by już w poezji. Poezja była na początku.
Ezra Pound, Amerykanin urodzony w 1885 w Idaho. Zakuwacz i erudyta. Gdyby nie był zakuwaczem nie dostałby się w wieku 15 lat na uniwersytet w Pensylwanii. Przyjęto chłopaka, bo miał wyjątkową wiedzę jak na swój wiek, był cholernie oczytany i biegle mówił po łacinie. Ta łacina chyba szczególnie urzekła profesorstwo. A Pound czyta dalej. I uczy się. Uczy się chińskiego i idzie mu to na tyle sprawnie, że w wieku 30 lat wydaje tłumaczenia klasyków poezji chińskiej. Zna też japoński i zgłębia tradycje mało znanego jeszcze wówczas w Europie japońskiego haiku. Tłumaczy też starocie z łaciny, m.in. niejakiego Propercjusza. Oczywiście greka – perfekt. Do tego z zapałem uczy się języków dawno wymarłych i zapomnianych, dzięki czemu swobodnie zgłębia twórczość średniowiecznych prowansalskich trubadurów.
Czy Pound był maniakiem nauki? Nie było to aż tak niezwykłe jak dziś. Świetna znajomość łaciny i greki oraz całej klasycznej literatury była naturalną rzeczą u człowieka wykształconego –niezależnie od kierunku kształcenia-. Również zainteresowanie Wschodem nie było niczym niezwykłym, a jeśli zainteresowanie to naturalne było, iż także i zgłębianie.
Niezwykła u Pounda mogła być zachłanność zgłębiania. Zachłannie i intensywnie włączył się całą tę europejską tradycję zgłębiania wiedzy, w całą europejską kulturę ze wszystkim, co zrodziła. Nie tylko humanistyczną. Studiuje m.in. teorię ekonomii.
Zakuwanie nie oznacza spędzania życia wyłącznie w bibliotekach. Pound bierze książki ze sobą w podróż. Dużo podróżuje pieszo. Jest bokserem, tenisistą, komponuje i pisze wiersze, felietony, wykłada na uniwersytecie. Ma żonę, dwoje dzieci i stałą kochankę.
To, co się stało w 1933 jest w tym kontekście naprawdę zastanawiające, niezwykłe, przedziwne. 48-letni naukowiec, erudyta, poeta, zakochany w nauce, kulturze, cywilizacji europejskiej spotyka się z Mussolinim i zostaje faszystą. Podczas wojny ma stałe audycje w rzymskim radiu, gdzie pluje na Żydów, co w roku 1943 jest, nazwijmy to po imieniu, wzięciem udziału w zbrodni. Pound niewątpliwie ma krew na rękach. W 1945 Amerykanie wsadzają go do więzienia, gdzie spędza 12 lat na oddziale dla psychicznie chorych przestępców (decyzja komisji psychiatrów). Ktoś mógłby powiedzieć, że facetowi od nauki we łbie się pomieszało, cóż... Jest to demoniczne po prostu. Po wyjściu z więzienia pozostaje rasistą i angażuje się w działalność Ruchu na Rzecz Supremacji Białych Amerykanów. Tymczasem mamy lata 60. i niezwykła, erudycyjna jak cholera, poezja Pounda jest coraz chętniej czytana, również przez buntujących się studentów. W Polsce fascynuje się nią m.in. Stachura, który Pounda tłumaczy na polski. Pound umiera we Wszystkich Świętych, 1 listopada 1972 r. w Wenecji.
Od 1917 r. do śmierci pisze dzieło swojego życia (sam je za takie uważał) – Pieśni.
Tyle o autorze. Teraz przejdziemy do tytułu.... J