Widzę błyskawicę, a potem słyszę grzmot. Wiem, że w RZECZYWISTOŚCI obie te rzeczy występują jednocześnie, bo są jednym i tym samym zjawiskiem, tylko światło błyskawicy dociera do mnie szybciej niż dźwięk grzmotu.
Widzę co innego, ale wiem, że w RZECZYWISTOŚCI jest inaczej. Wiem, bo mi o tym powiedziano, bo powiedział mi o tym nauczyciel, mama, powiedziała mi o tym książka, którą musiałem przeczytać na lekcję. Wierzę tej książce, wierzę nauczycielowi, nie wierzę własnym oczom.
Większość wiedzy, jaką mamy o świecie to wiedza teoretyczna.
Patrzę na klawiaturę. Wiem, że jest prostokątna. Wprawdzie z tej perspektywy, z jakiej teraz na nią patrzę ma kształt rombu, ale wiem, że jeżeli spojrzę z PRAWIDŁOWEGO punktu widzenia, będzie prostokątna.
Ma kolor szary. Wiem o tym. Chociaż teraz, przy świetle lampki jest raczej beżowa, a kiedy zgaszę lampkę, w świetle monitora ma kolor oliwkowy. Gdy wyłączę monitor, przestanę ją widzieć, ale nadal będę wiedział, że jest szara.
Jest twarda. Gdy dotykam jej opuszkami palców, nie wydaje się twardsza niż książka, która leży obok – Bertrand Russel „Problemy filozofii” – ale wiem, że klawiatura jest twardsza.
Kiedy mówię – wiem, że jest twardsza – mam na myśli że jest ona twardsza dla tego czegoś, co przyjęło się nazywać słowem –ja-. A więc dla zespołu myśli, przeżyć i doświadczeń, które składają się na świadomość –ja- oraz dla tego co istnieje, jako połączenie tej świadomości z tym ciałem.
Wprawdzie owa świadomość nieustannie się zmienia. Dziś wieczorem jest już inna niż była dzisiaj rano, bo pojawiły się nowe doświadczenia, nowe przeżycia i nowe myśli. Jest inna niż była przed godziną, przed dziesięcioma minutami.
I ciało jest inne niż 10 lat temu, niż rok temu itd.
A więc z natury rzeczy i to połączenie musi mieć inny charakter, musi być czymś innym niż było np. wczoraj.
A jednak wiem, że jest –ja-.
Nigdy nie widzimy i nie widzieliśmy Słońca takiego, jakie jest teraz. Zawsze widzimy jedynie jego obraz sprzed ośmiu minut. Bo tyle potrzebuje światło, aby przebyć tę odległość. Kiedy widzimy, że zachodzi, ono zaszło już osiem minut temu.
Gwiazdozbiory, jakie widzimy na niebie, równie dobrze mogą już nie istnieć. A na pewno teraz wyglądają inaczej niż obraz, który jawi się na naszym niebie.
Również sam siebie w lustrze, czy w odbiciu w wodzie nie widzę takiego, jaki jestem dokładnie w tej chwili. Opóźnienie wprawdzie wynosi ułamek jakiejś mikrosekundy, ale jednak. Wszystkie rzeczy, jakie widzę przed sobą na biurku, a także mój pies leżacy obok mnie wygląda już troszeczkę inaczej niż jego obraz, który ja widzę w tym momencie, o ułamek mikrosekundy inaczej.
Oczywiście nie ma to praktycznego znaczenia i spokojnie można przyjąć, że widzę to, co istnieje rzeczywiście, dokładnie w tym momencie, w którym na to patrzę.
Kartezjusz wprowadził zwątpienie. Zwątpienie rozlało się, jak mleko.
Opinia, iż nie istnieje nic poza mną, a wszystko, co istnieje, jest jedynie wytworem mojego umysłu jest w pełni zgodna z logiką – mówi Russel. – I nie da się jej obalić.
Oczywiście nie warto się tym specjalnie przejmować, bo nawet jeśli FAKTYCZNIE TAK BY BYŁO, to istnieje między mną, a tymi moimi wytworami jakaś relacja, jakieś reguły, których I TAK trzeba przestrzegać. Istnieją w nich jakieś prawa, na które nie mam wpływu poza tym jednym, że mogę umrzeć i wszystko to unicestwić.
Drzewo ma kolor i kształt dlatego, że odbija światło, które wędrując przez filtr powietrza dociera do moich oczu, a więc ten kolor i kształt rodzą się w moich oczach, dalej – w mózgu, który przetwarza ten obraz na myśl i dopasowuje go do mojej wiedzy o istnieniu drzew.
A zatem, żeby zaistniał kolor i kształt, wymagane są jak gdyby trzy ogniwa – rzecz, która odbija światło, przestrzeń, w której mogą rozchodzić się fale i która je filtruje, a więc powoduje, że mają taką, a nie inną prędkość i takie, a nie inne właściwości. Trzecim niezbędnym ogniwem jest odbiorca, który ma oczy i mózg i jest zdolny odebrać te fale i zrodzić w sobie obraz.
A kiedy jest ciemna noc, chmurna, bez księżyca, w odległym bezludnym, bezzwierzęcym lesie, czym wtedy jest drzewo, jakie ono jest – bez koloru, bez kształtu – bo nikt nie odbiera tych fal, które sprawiają, że rzeczy mają kolor i kształt. Bo nie ma światła, które mogłoby się od tej rzeczy odbić. Czym wtedy jest to drzewo? Jakie jest? Czy istnieje? Czy istnieje w takim pojęciu, w jakim rozumiemy słowo –istnieć-?
Berkeley mówi – Bóg na nie patrzy, dlatego i tylko dlatego ono wciąż tam jest.
Bertrand Russel, Problemy filozofii, Warszawa 2004, str. 7-46.