Archiwum czerwiec 2006, strona 1


cze 09 2006 Bez tytułu
Komentarze: 3

Naomi Klein opisuje proces upadlania pracy. Wielkie firmy, jak Coca Cola, Nike, Philips, General Motors, a za nimi tysiące pomniejszych pozbywają się pracy z widoku, spychają ją gdzieś w ciemny kąt. Wyprzedają lub już wyprzedały swoje budynki, pozwalniały ludzi, pozamykały wielkie markowe fabryki. Cała firma to zarząd, marketing i garstka agentów podpisujących umowy z kontrahentami. Towaru się nie produkuje, produkcja jest brudna. Wielkie odkrycie ostatnich dekad XX wieku, że nie produkcja, ale sprzedaż się liczy. Sztuka sprzedawania i prawie nic więcej. Prawie, bo jednak trzeba skądś mieć, żeby coś sprzedać. Towar się więc kupuje i ometkowuje, nakłada się logo firmy (to samo robią hipermarkety z tzw. najtańszymi towarami). Dostawców towaru szuka się w krajach biednych, najlepiej troszeczkę totalitarnych, jak Chiny, bo tam siła robocza najtańsza, nie ma ryzyka strajków, a miejscowa milicja i wojsko pomagają utrzymywać wszystko w tajemnicy. Koncern-widmo nie jest zainteresowany jak i skąd wytwarza się towar i czy są łamane prawa pracownicze, prawa ludzkie. Ma warunek – jakoś i niska cena. To wszystko.

Naomi Klein opisuje miasteczko fabryczne na Filipinach strzeżone przez wojsko, gdzie w anonimowych halach fabrycznych w warunkach XIX-wiecznych robi się zamówienia dla markowych firm i ci sami ludzie gną karki dla Nike i dla Philipsa, w tych samych budynkach. Mają pracę. Nikt ich do pracy nie zmusza. Tak jak nikt nie zmusza kobiet w Polsce, żeby pracowały za jakieś żenująco niskie kwoty w uwłaczających warunkach w jakichś Biedronkach i Sronkach – świątek, piątek i niedziela się od szóstej zapierdziela. Mają pracę.

klemens : :
cze 07 2006 Bez tytułu
Komentarze: 0

“Beniowski” - co za cudo i fajerwerczki!

Figlarny, leciutki jak ważka, połyskliwy jak ważkowe skrzydła popis Słowackiego.

Pisany oktawą, na krawędzi kiczu, z przezabawnym dystansem do siebie samego, do swojego pisania.

ABABABCC – i tak cały czas, pieśń za pieśnią. Nieuchronne są momenty, kiedy lekkość słabnie, ale krótkie.

Dwa teksty w tekście. Tekst o Beniowskim, historia niewiarygodna, ale na prawdzie oparta, pisana z miłym przymróżeniem oka. Drugi tekst o pisaniu “Beniowskiego”, pełen niespodzianek. Rozkosznie się to uzupełnia i we właściwych proporcjach.

Rabindranath Tagore, opowiadania – rozczarowały. Taka hinduska Orzeszkowa, tylko o trzy klasy gorsza. Płaskie historie, z przewidywalnym morałem. To, co w nich ciekawe to zapisana w nich obyczajowość jakaś Indii z początku XX wieku, ich relacje z Anglikami, przełamywanie powolne i mało skuteczne systemu kastowego i ciemny, ponury los kobiet. Dyskusje, czy wdowom powinno się dać prawo ponownego wychodzenia za mąż, bo przecież wdowieństwo w stanie czystym jest rzeczą tak piękną i tak nieskalaną.

klemens : :
cze 04 2006
Komentarze: 2

Zjadają nas choroby. Chodzimy sobie, chodzimy i tak jakbyśmy się w takie dziury zapadali. Hop i już ktoś siedzi w dziurze i już go prawie nie widać, już zakopany. Hop i następny. Hop, patrzysz, a tu całe pole z dziurami. Jedne już pełne, z wystającymi głowami, rękami i co tam, kto jeszcze ma, co jeszcze komu zostało nad ziemią, a inne jeszcze puste, mrugają do ciebie.

klemens : :