No wiem, że rocznica. Ale o tym piszą wszyscy. No to ja o Danii. I dalej o shoah.
Dobra, mądra Dania pokazała klasę, kiedy było trzeba. W tym niewielkim kraju mieszkało, gdy wybuchła wojna, około 6,5 tysiąca Żydów. W trakcie przybyło jeszcze około 2000 uciekinierów. Kiedy do Danii wkroczyli Niemcy, rutynowo zażądali, aby Żydzi nosili na ramieniu opaski z gwiazdą Dawida. Na to Duńczycy: "Dobra, ale my też będziemy nosić te opaski. Wszyscy! Od króla po blacharza!" W Rzeszy konsternacja. Dla nich to krok wstępny, zupełnie oczywisty. Nikt się nie spodziewał, że tu taki będzie solidarny opór. Odłożono sprawę. W 43 Himmler z Eichmannem postanowili się z duńskimi Żydami załatwić w końcu raz na zawsze. Podstawiono statki. Na 1 października zaplanowano noc wywózki Żydów z Danii. Cóż, kiedy ci przebiegli Duńczycy podkupili niemieckiego urzędnika spedycyjnego i wszystkiego się dowiedzieli, o czym poinformowali władze gminy żydowskiej. We wszystkich synagogach informowano, aby przed 1 października opuścić mieszkania. Schronienie ofiarował każdy Duńczyk, od króla duńskiego poczynając. A ponieważ Dania to kraj niewielki, postanowiono połowę Żydów duńskich przetransportować do Szwecji. Z pomocą ofiarowali się duńscy rybacy, proponując swoje kutry. Zamożniejsi Duńczycy pokryli koszty paliwa tym, którym nie było na to stać. W rezultacie Niemcy przechwycili 477 osób, które wywieźli do getta w Terezinie. Na tym nie koniec, bo wszystkie duńskie instytucje i organizacje i liczne osoby prywatne robiły nieustanny hałas o duńskich Żydów. Pisały petycje, interweniowały, apelowały, dowiadywały się. Efekt był taki, że Żydzi deportowani z Danii byli traktowani lepiej i żyli w lepszych warunkach niż inni. I większość dotrwała do końca wojny. W rezultacie liczba ofiar holocaustu w Danii wyniosła dokładnie 48 osób, głównie w podeszłym wieku.