Archiwum 29 marca 2006


mar 29 2006 Można było nie chciec
Komentarze: 3

Nie odnotowano ani jednego przypadku ukarania śmiercią członka SS za odmowę udziału w egzekucji. Żołnierze oddziałów specjalnych, których zadaniem było zamordowanie jak największej liczby Żydów (popularną metodą było np. ustawianie całych rodzin w długiej kolejce do wykopanych wcześniej dołów, nad którymi stali esesmani z pistoletami - mogło to trwac cały dzień), stosunkowo łatwo mogli uzyskac zgodę na przeniesienie. W pojedynczych przypadkach, jeżeli ktoś odmówił udziału, mógł się liczyc z groźbą kary dyscyplinarnej. Zagrożenie życia jednak w ogóle nie wchodziło w grę. Można więc powiedziec, że ci ludzie dobrowolnie godzili się na udział w morderstwach.

Po wojnie większośc z nich nie poniosła z tego powodu żadnych konsekwencji. Wykonywali wszak rozkazy, nic więcej.  Częśc z nich nie czuła nawet potrzeby, żeby się ukrywac, czy zmieniac nazwiska, jak Franz Nowak, członek Eichmannkommando, który znalazł pracę, jako drukarz (aresztowany w latach 60.), Otton Hunsche z Eichmannkommando został adwokatem (areszt. w latach 60.). Wyroki są relatywnie niskie. Dr Otto Bradfisch, członek specjalnego oddziału likwidacyjnego SS na Wschodzie za wymordowanie 15 tysięcy Żydów został skazany przez sąd RFN na 10 lat ciężkich robót. Współpracownik Eichmanna, wzmiankowany wyżej adwokat, dr Otto Hunsche odpowiedzialny osobiście za wywiezienie na śmierc 12 tysięcy Żydów węgierskich dostał 5 lat ciężkich robót. Joseph Lechthaler, który ma na sumieniu całą społecznośc żydowską Słucka i Smolewicz poszedł za to na trzy i pół roku do więzienia. Friedrich Wilhelm Kruger, dowódca SS, którego zadaniem było "oczyszczanie" Polski z Żydów, w RFN został dyrektorem fabryki czekolady.

klemens : :
mar 29 2006 Eichmann
Komentarze: 1

Holocaust wymyślił urzędnik, Adolf Eichmann.

Uczciwy, solidny, skrupulatny urzędnik o sympatycznej twarzy. Proszę tylko spojrzec w netowych wyszukiwarkach. Inteligentne, wesołe spojrzenie, przystojny, budzący zaufanie mężczyzna. Opracował plany deportacji, rozstrzeliwań, gett, pieców, majdanków, auschwitzów. Harmonogram wymordowania całego narodu. Wszystko od linijki.


Warto to sobie uświadomic.


W centrum całego tego piekła stoi miły urzędnik.


On nie złamał prawa. Działał zgodnie z nim. Rozporządzenia jego szefa o czeskim nazwisku Hitler były obowiązującym go prawem. Człowiek praworządny, spokojny i zrównoważony tak, jak Eichmann nie złamałby prawa.


Badało go 10 psychiatrów. Jeden z nich powiedział: - Ten człowiek jest bardziej normalny niż ja.

Badano jego relacje z rodziną, z przyjaciółmi. Nie tylko poprawne – brzmiało orzeczenie. - Ale wręcz godne naśladowania.


Nigdy nikogo nie zabiłem. Nigdy nie uderzyłem żadnego Żyda. Osobiście nie mam nic do Żydów – powiedział na procesie Eichmann. - Wręcz przeciwnie. Istnieje mnóstwo powodów, żebym ich nie nienawidził.


Wzorowy urzędnik, który robi to, co do niego należy w taki sposób, aby szef był możliwie najbardziej usatysfakcjonowany. Nic więcej.


Bezradnośc sądu. Narastająca obawa, że w zasadzie należałoby tego człowieka uniewinnic. I zgodzic się z nim, gdy mówi, że jego wina nie jest związana z żadnym prawem, z żadnym systemem.


To oczywiście rodzaj piramidy. Całe szeregi ludzi, którzy realizują plany Eichmanna, nie robią NIC NIEUCZCIWEGO. Wypełniają swoje obowiązki. Nic więcej. Za ich niewypełnienie grozi kara, za skrupulatnośc dają odznaczenia.


Wyróżniają się akty bezprawia. Gesty anarchii wywołują wzruszenie, czasami bardzo głębokie wzruszenie.

Zabłąkany mężczyzna, który wraca na dworzec, bo zgubił się z transportu. Tłumaczy Niemcowi, że tam został jego bagaż, jego walizka. Trupia czaszka na czapce.

Rany boskie, uciekaj człowieku! - mówi gestapowiec.


Eichmann nie pozwoliłby sobie na takie złamanie prawa. Zapytany o sumienie, powiedział:

Wyrzuty sumienia odczuwałbym, gdybym nie wykonał otrzymanego rozkazu.


Na zdjęciu, na okładce – chudy, starszy czlowiek w grubych okularach leży na pryczy na wznak i czyta książkę. Koło pryczy równo ustawione ciepłe kapcie.


Hannah Arendt, Eichmann w Jerozolimie, Kraków 2004.

klemens : :