Napisałem książkę tygodnia
Komentarze: 12
„Kołchoz” jest książką tygodnia! Od wczoraj przez tydzień codziennie gdzieś się ma pojawiać. Dziś było w radiu Bis i ta recenzja przeplatana rosyjskim rockiem naprawdę mnie wzruszyła :) jak nic dotąd. Była fajna, naprawdę fajna. Bardzo, bardzo, bardzo dziwne uczucie.
Po tym, jak się obejrzałem w telewizji, poleciałem do sklepu, kupiłem żylety, krem i dokonałem likwidacji włosów na twarzy z wyjątkiem brwi.
Siedzę nad sztuką o Bielsku.
W ostatnim „Dialogu” – polski teatr homoseksualny – Warlikowski, Lupa, Tomaszuk.
Nyczek zwierza się, jak na spotkaniu z publicznością bardzo się starał nie powiedzieć –homoseksualizm-, nie dryfować w ogóle w tę stronę. Oddał głos Warlikowskiemu, który zaczął: - Bo ja robię taki pedalski teatr... I konstatacja autorek tekstu: Do niedawna nietaktem było zastanawiać się, kto z kim sypia, dziś nietaktem jest tego nie wiedzieć.
str. 138 i 155
Ano, wzięłam pierwszy tom \"Kroniki życia i twórczości Mickiewicza\". Przeglądam. I nagle natrafiam na fragment jego listu z 1821 roku: [cytuję obszerniej za XIV t. wyd. jub.] \"Jak tylko wyjechałem z Wilna, już żałowałem wyjazdu. Przebyłem drogę nudnie, zajechałem do cudzego domu; pobiegłem na nasz kiedyś dziedziniec. Żal mnie nie pozwolił uważać spustoszenia, które było wkoło mnie; oficynkę, w której mieszkaliśmy, zastałem otwartą, ale ciemną. Postaw się w moim miejscu. Nikt mnie nie spotkał, nie słyszałem owego: \"Adam, Adam!\" Tak mnie żal ścisnął, że długo nie mogłem odetchnąć. Chodziłem po wzystkich kątach, odemknąłem drzwi do spiżarni; wtem z góry schodzi nasza stara służąca, którą po ciemnie ledwie poznałem - i tak trudna do poznania: wybladła i nosząca znaki długiej nędzy. Po wrzasku zobopólnego poznania sie płakaliśmy raze
Przypomniałam sobie, jak w 1979 r. (Boże, ile to czasu!) pojechałam do Aleksandrowa Kujawskiego szukać śladów po Stachurze. Jak się dowiadywałam, gdzie mieszkał, w końcu znalazłam we wsi Łazieniec ten dom. Nie było p. Stachurowej - matki - zobaczył mnie sąsiad, przyszedł, pogadał. Zaproponował wejście do domu Stachurów, bo miał klucze. Trochę się wzbraniałam. Weszłam, nie usiadłam przy stole pod oknem, gdzie ocalałą lewą ręką pisał ostatnie teksty. Chyba tak jakoś nawet jakby uciekłam. Natomiast zapamiętałam otoczenie domu. I kiedy po latach czytałam esej Miłosza o szczęściu, to właśnie opis odnalezionego po latach dworku w mojej wyobraźni skonkretyzował się jako ten wiejski dom z kawałkiem ziemi, może i sadu, nie pamiętam, schodzącym do potoku czy stawu. I uświadomiłam to sobie, gdy czytałam o tym Twoim środku świata.
A potem jeszcze i to, że (naprawdę!) jedną z najważniejszych książek moje
Zjechałam strasznie!!!
(no dobra, żartowałam :-)
Kapciuszek - w Trafficu jest na pewno, podobno ładnie wystawiona, w Uniwersyteckiej - na pewno, bo widziałem, i gdzieś na Nowym Świecie jeszcze, też ponoć widoczna. Pozdrawiam autorsko.
Dodaj komentarz