Miód, wino i ciasto w. 19-23
Komentarze: 2
Tu odprawili obrzędy Perymed i Euryloch,
A ja wyciągnąłem miecz,
Wykopałem dołek na łokieć –
Wylaliśmy obiaty dla wszystkich umarłych,
Wpierw miód, potem wino i wodę z białą mąką.
Here did they rites, Perimedes and Eurylochus,
And drawing sword from my hip
I dug the ell-square pitkin;
Poured we libations unto each the dead,
First mead and then sweet wine, water mixed with white flour
rite – obrządek, ceremonia
hip – biodro
ell – łokieć (miara)
Euryloch zginie. Nie teraz i nie tutaj, ale jego dni są policzone i umarli, do których przyszedł wiedzą o tym. Teraz przywołuje umarłych, a lada dzień stanie się jednym z nich. Zginie z powodu świętokradztwa, któremu on będzie winny. Jego żona, Odyseuszowa siostra, już prawie jest wdową.
Tam, gdzie pojawia się coś, co przerasta człowieka, ratunkiem jest obrzęd. Obrzęd, czyli wykonywanie czynności w określonym porządku, który ma jakieś wyjątkowe znaczenie, niekoniecznie zrozumiałe dla nas, którzy bierzemy w tym udział. Wykonujemy to, co nam przekazano. Jest w tym zaufanie. Jest włączenie się do całego łańcucha pokoleń, które wykonują ten obrzęd. Jest w tym szacunek do rzeczy ponadludzkich, jest w tym groza spotkania człowieka z NIE-LUDZKIM. Jak wielka groza, świadczą ofiary z ludzi praktykowane w starych kulturach.
„Meriah (u Khondów z Indii) był ofiarą dobrowolną [...]; pozostawiano go przy życiu przez lata, mógł żenić się i mieć dzieci. – pisze Mircea Eliade (Mity, sny i misteria, Warszawa 1999, s. 229-230). – Kilka dni przed ofiarą meriah był konsekrowany, to znaczy identyfikowany z bóstwem, któremu miał być złożony w ofierze: tłum tańczył wokół niego i oddawał mu cześć. Następnie zwracano się do Ziemi: „O, Bogini, składamy ci tę ofiarę; daj nam dobre zbiory, dobre pory roku i dobre zdrowie!”. I, zwracając się do ofiary, dodawano: „Odkupiliśmy cię i schwytaliśmy przemocą; teraz ofiarujemy cię według zwyczaju i niech żaden grzech już na nas nie spadnie!” Ceremonia obejmowała również orgię, która trwała kilka dni. Wreszcie meriah był narkotyzowany opium i po uduszeniu rozcinano go na kawałki. [KTO CZYTAŁ „THE BEACH” ALBO WIDZIAŁ FILM Z DI CAPRIO, PRZYPOMNI SOBIE PODOBNĄ SCENĘ] Wszystkie wioski otrzymywały kawałek jego ciała, który zakopywano na polach. [...] U Azteków ścinano Xilonen – dziewczynę, która symbolizowała młodą kukurydzę; trzy miesiące później ścinano inną kobietę ucieleśniającą boginię Toci [...] po czym obdzierano ją ze skóry. Było to rytualne powtórzenie narodzin roślin przez ofiarę Bogini z samej siebie. Gdzie indziej, na przykład u Pawnee, ciało dziewczyny ćwiartowano, a kawałki zagrzebywano na polach.”
Eliade tłumaczy następnie [s. 231]: „jeśli Ziemia staje się boginią Śmierci, dzieje się tak dlatego, że postrzega się w niej uniwersalną macicę, niewyczerpane źródło wszelkiego stworzenia. Śmierć sama w sobie nie jest ostatecznym kresem, nie jest absolutnym unicestwieniem, jak niekiedy postrzega ją świat współczesny. Śmierć jest utożsamiana z nasieniem, które, pogrzebane w łonie Ziemi-Matki, rodzi nową roślinę. [...] Dlatego ludzie umierając i będąc grzebani, byli składani w ofierze Ziemi. W sumie dzięki tej właśnie ofierze życie może toczyć się dalej, a zmarli mają nadzieję na powrót do Życia.”
W czasach Abrahama ofary z ludzi były jeszcze powszechnie praktykowane, w tym ofiary z własnych dzieci. W historii z Izaakiem Bóg Abrahama ogłasza, że nie chce takiej ofiary. Daje ofiarę zastępczą. Baranek.
Ofiary zastępcze, symboliczne. Pewnych rzeczy człowiek żyjący tu i teraz nie może przeżyć, musi zapłacić życiem. Ale w pewnych okolicznościach, za przyzwoleniem tamtej ZAŚWIATOWEJ strony, zamiast ofiary z życia człowieka może zostać złożona ofiara zastępcza, obrzędowa, symboliczna.
Miód, wino i ciasto (nie chodzi o słodkie ciasto, ale o chleb) zamiast ofiary z życia za przekroczenie nieprzekraczalnej granicy między życiem a śmiercią, za naruszenie porządku świata.
Miód, wino i ciasto – każda z nich jest wytworem połączonej pracy człowieka i świata.
To też ogólnoludzkie, wszędzie te ofiary z pokarmów dla umarłych.
Można już przypuszczać, że ten, który opowiada to sam Odyseusz.
A jednocześnie to autor, to sam Pound, który szukając drogi w swojej poezji, drogi do domu, pyta o nią umarłych. Zwraca się w stronę nieżyjących Greków - Homera i innych, im składa ofiary tą pieśnią, tym którzy dali początek poezji. To on sam, Pound, wykupuje się tutaj miodem, winem i ciastem, aby uniknąć śmierci nieuniknionej przy takim spotkaniu.
Wszystko, co się stało z nim później nasuwa myśl, czy mu się udało. Czy nie był w tym miejscu raczej jak składający ofiarę Euryloch, niedługo przed świętokradztwem, które go zabije. Umarli już wiedzą.
Dodaj komentarz