lip 18 2005

Dawcę serca się znieczula


Komentarze: 9

"Kryteria, na mocy których orzeka się śmierć mózgową w Polsce i innych krajach, zostały zaakceptowane bez żadnej dyskusji, choćby w środowisku lekarskim, pomimo że z łatwością można wykazać ich braki. Lekarzom każe się wierzyć, iż ciało chorego wykazujące szereg objawów życia jest martwe, i nazywa się je zwłokami. Czyni tak polski Kodeks Etyki Lekarskiej.

Bądźmy jednak uczciwi i odpowiedzmy na następujące pytania. Czy można znieczulić zwłoki? Jeśli nie, to dlaczego ciała dawców do przeszczepów określa się tym mianem, a następnie wśród procedur wymaganych przed pobraniem narządów umieszcza się znieczulenie ogólne? Kolejne pytanie: dlaczego w ogóle należy robić znieczulenie dawcy? Czy nie należy przyznać, że robi się tak dlatego, iż owe "zwłoki" mogą wykonywać gwałtowne ruchy rąk i nóg, czy nawet próbować usiąść w momencie rozpoczęcia operacji pobierania serca do przeszczepu? Czy w takim razie są to na pewno zwykłe ludzkie zwłoki?

[...]

Mamy więc sytuację, w której wszystko wskazuje na to, iż ciało danego pacjenta jest żywe, sam pacjent zaś uznany za martwego. Sytuacja to nowa w medycynie i dla wielu pracujących w tym fachu - mało komfortowa. Szczególnie trudna jest ona dla tych, którzy pracują w zespołach pobierających narządy od dawców. To oni muszą pogodzić się z faktem, iż ciało człowieka, który znalazł się na stole operacyjnym, jest żywe przed operacją, którą mają przeprowadzić, ale nie będzie już takie po niej. Ten fakt jest tak oczywisty, że 27 procent tych, którzy przeprowadzają te operacje pobrania narządów do przeszczepów, uważa, że w ich trakcie zabija żyjącego jeszcze człowieka."

Jacek Norkowski, Śmierć mózgowa jako użyteczna fikcja, czyli czy wolno zabijać dawców organów, by ratować biorców, "Fronda" nr 36, s. 32-63.

klemens : :
ernest
04 czerwca 2006, 16:23
Z tego co wyszukałem o tym piewcy śmierci to jest on znwcą homeopatii i może przy tym by pozostał. Szukałem prac przytaczanych przez niego w kilku wywiadach, to są prace publikowane w czasopismach nierecenzowanych, które pubkują wszystko jeżeli się zapłaci ustaloną kwotę za stronę. Jak czytam bzdury, że dowodem jest to że w procedurze jest znieczulenie to od razu widać, że \"braciszek\" nie ma o tym pojęcia co pisze/mówi. W innym wywiadzie ten pan nie umie rozróżnić stanu wegetatywnego od śmierci mózgowej. Wygląda, że nigdy nie widział ani nie słyszał o procedurze, która prowadzi do rozpoznania śmierci mózgu. Nawet w polskim prawie akurat ta część jest bardzo ściśle zdefiniowana. Polecam stronę www.poltransplant.org.pl
iwcia_iwon
19 lipca 2005, 21:15
przez ten czas chyba zmieniły się kryteria wszystkiego... a kontrowersyjność hmmm czasem mi sie wydaje, że to raczej kwestia osobowości, niektórzy są bardziej sceptycznie nastawieni a inni mniej, tylko warto nie zapomnieć o tych, których losy się ważą - biorców.
Bogda
18 lipca 2005, 23:29
Spory jednak sa , nawet jesli nie jest to kwestia sporna ;)
Przeszczepy i wszystko co za tym idzie niesie za soba wiele kontrowersji - nie mam tu na mysli srodowiska medycznego .
18 lipca 2005, 21:51
A dzięki Iwcia. Nie wiedziałem, że jeszcze tu bywasz ) Możliwe, że artykuł jest kiepski merytorycznie. Nie napisał go lekarz, a tylko teoretyk z zewnątrz.
Ale według dawnych kryteriów śmierci, sprzed czasów transplantacji, czyli sprzed drugiej połowy lat 60. człowieka, który miał ten odruch nie uznawano jeszcze za zmarłego, czy tak? Za zmarłego, na ile się doczytałem, uznawano nawet nie tego, komu przestało bić serce, ale dopiero tego u kogo z pół godziny po zaprzestaniu pracy serca zaczął się po prostu rozkład. Śmierć mózgową zaczęto definiować dopiero po tym, jak rozpoczęły się transplantacje i na początku czekano, aż serce przestanie bić po odłączeniu respiratora. Teraz się już ponoć nie czeka, tak?
iwcia_iwon
18 lipca 2005, 19:46
temat wart dyskusji, kiedyś napisalam o tym krótką notkę i moje zdanie w tej kwestii

\"droga rodzino 2004-03-27 12:40


Lubię przechadzać się po bloku operacyjnym. Zaglądać na poszczególne sale i zostawać gdy coś mnie zainteresuje. Blok tętni swoim życiem. Migająca aparatura, jasne światło, dźwięki maszyn, skupieni chirurdzy, podsypiający anestezjolodzy i kręcący się studenci. Płynące leniwie rozmowy nad prostymi zabiegami, przekleństwa, spokój i zdenerwowanie.

Ale dobrze, że wtedy mnie tam nie było. Głucha noc i cisza. Pożegnanie. Nie wiem, jak ciężko było im odprowadzać na blok 17letniego syna, ze świadomością, że jego podróż dobiegła już końca. Potem, jak złe duchy, wynurzyli się z mroku transplantolodzy. Serce, nerki, trzustka...

Jeżeli coś mnie rozjedzie pędząc złoty osiemdziesiąt i zostanie ze mnie coś oprócz miazgi, to moją wolą jest podzielić się moimi narządami. Bez najmniejszej wątpliwości oddajcie m
klemens>Bogda
18 lipca 2005, 13:56
Czy sporna? Nie, nie jest sporna. Jakoś tak się stało, że powszechnie nie widzi się nic dyskusyjnego w fakcie, że wycina się komuś jego żywe jeszcze serce, bo przeciez nie przeszczepia się serca martwego. A o tym, że się znieczula to chyba nikt poza lekarzami nie wie.
Bogda
18 lipca 2005, 12:46
To bardzo sporna kwestia ? Mysle , ze decydujac sie na jedno lub drugie nigdy nie bedziemy przekonani o stu procentowej slusznosci tej decyzji.Konwikcje moralne odnosnie wartosci zycia ludzkiego , naukowe logiczne zdeterminowanie istoty zyjacej lub nie , tez nie przynosi calkowitej pewnosci ? Widze tu tylko czlowieka u ktorego wzmaga sie tendencja nad zapanowaniem natury , jej cyklem . Czlowieka , ktory chce przechytrzyc jej zamiary ??? No coz postep bywa jednak zgubny ? Gubie sie w tym coraz czesciej ...
18 lipca 2005, 09:51
Kobieto! Ja też miałem takie zamiary. Ten tekst tak mnie zdziwił i tak zaniepokoił, że na pewno spróbuję zgłębiać ten temat, żeby nie opierać się tylko na jednym artykule. Na pewno o tym tu napiszę. Pozdrawiam!
kobieta zamężna
18 lipca 2005, 08:14
Mój mąż chce, żeby w razie czego wzieli od niego wszystko co się nadaje. Prawo prawem, ale z reguły stosuję się zasadę ostatecznej decyzji od najbliższej rodziny. Nie wiem co zrobię w takiej sytuacji...

Dodaj komentarz