gru 31 2005

ryby


Komentarze: 2

Byłem w sklepie na zakupach. Parę rzeczy na imprezę dziś w nocy i na cały tydzień, wiadomo.

Chciałem zrobić w poniedziałek rosół z ryby, więc poszedłem na rybny.

Najpierw zobaczyłem uśmiechy ludzi. Dziewczynę z dzieckiem na ręku i z drugim dzieckiem w wózku, nachylającą się i wskazującą na podłogę. Na podłodze, pod ladą trzepotały się karpie. Wylała się woda z pojemnika, w którym czekały na swoją reklamówkę, w której się uduszą w drodze do kasy, w kolejce. Wyłała się woda i wylały się karpie. Trzepocząc, ślizgały się po podłodze, bo kafelki. Niektóre podskakiwały naprawdę wysoko, więc było na co patrzeć. Patrzyliśmy wszyscy. Zaczęły się skupiać wokół dwucentymetrowej rynienki, w której zbierała się woda. Widziałem, jak karp wyprężył się, wyskoczył do góry tak, by spaść pyskiem na tę rynienkę. Co silniejsze sztuki próbowały to powtórzyć. Oglądaliśmy karpie skaczące pyskiem na rynienkę, odbijające się od niej i trzepoczące się na kafelkach. Jeden zaczął przemieszczać się w naszym kierunku, skacząc i prężąc się w drgawkach. Odsunęliśmy się o krok.

 

klemens : :
iwcia_iwon
31 grudnia 2005, 17:34
wszystkiego dobrego w Nowym Roku, pozdrawiam
31 grudnia 2005, 17:33
oj, w każdą Wigilię myslę, żeby zostać wegetarianką. Ale jakoś się przełamuję. Tyle, że dla spokoju własnego sumienia kupuję karpie \"zdechłe\", a w tym roku nawet wypatroszone i oddzielnie łebki. Ale i tak zostaje wydłubywanie oczek. Ale czego się nie robi dla tradycji i łakomstwa :( :)

Dodaj komentarz