Archiwum kwiecień 2006


kwi 27 2006 Bez tytułu
Komentarze: 6

Cierpienie jako podstawa życia. Zaczyna się cierpieniem (poród) i kończy cierpieniem.

Jałowość, pustka w życiu, jako odmiana cierpienia.

Poczucie, że się przegrało i życie z tym uczuciem, jako odmiana cierpienia.

Uczucie, że się źle wybrało i żyje się nie swoim życiem.

Czekanie na coś, o czym raczej wiadomo, że się nie wydarzy.

Odmierzanie czasu, jako cierpienie.

Brak nadziei - cierpienie.

Cierpienie fizyczne – ból. Tysiące rodzajów bólu, żadnego się nie da opisać. Nie da się nikomu wytłumaczyć bólu. Nawet bólu zęba. Na pytanie: “Jaki to jest ból? Jak cię boli?” trudno jest odpowiedzieć z braku słów. Bardzo mało jest słów na określenie bólu:

tępy, gwałtowny, ostry, mocny, lekki, średni...

Wszystkie są jakieś za mało precyzyjne.

Ból jest tylko kawałkiem cierpienia. Sam ból nie jest cierpieniem. Cierpienie dotyka całego człowieka, nie tylko jego ciała.

Jeśli ktoś pali papierosy i dostaje raka płuc, mówi się: Sam jest sobie winny, że teraz cierpi.

Czy można otrzymać cierpienie jako coś zasłużonego? Kara się wydaje zbyt wysoka w stosunku do przewinienia.

A jeśli cierpi dziecko, bo matka brała narkotyki, kiedy była w ciąży? Czy można wtedy powiedzieć, że to matka spowodowała jego cierpienie? Że jest winna? Jej narkotyki też nie wzięły się znikąd, też coś było wcześniej, jakieś podłoże tego. A to wcześniej też miało swoją przyczynę. A ta przyczyna też pojawiła się z jakiegoś powodu.


Cierpienie zamyka człowieka w sobie, odgradza go od świata. Człowiek, który cierpi traci wspólny język ze światem, a świat z nim. Nie ma porozumienia. Drzwi są zamknięte. Wiadomo tylko, że za drzwiami dzieją się straszne rzeczy.


Świat cierpiącego człowieka kurczy się. Wszystko skupia się wokół TUTAJ, TERAZ, JA.


Człowiekowi, który cierpi świat na zewnątrz zaczyna wydawać się nierealny. Prawdziwe i realne jest dla niego tylko jego cierpienie.


Aleksander Wat:

W czterech ścianach mego bólu

nie ma okien ani drzwi.

Słyszę tylko: tam i nazad

chodzi strażnik za murami.

Odmierzają ślepe trwanie

jego głuche, puste kroki.

Noc to jeszcze czy już świt?

Ciemno w moich czterech ścianach.


Czy istnieje granica cierpienia? Granica, za którą staje się nieludzkie.

klemens : :
kwi 15 2006 Krew Jego na nas i na dzieci nasze
Komentarze: 5

Siedzę po uszy w tematach żydowskich. Zbiegło się to ze świętem Pesach i z Wielkanocą. Śledząc przy tej okazji rozmaite, związane z tym tematem wątki na rozmaitych forach, kilkanaście razy w ciągu jednego dnia natrafiłem na ów słynny cytat: “Krew Jego na nas i na dzieci nasze”, który wypowiadają ludzie zebrani przed Piłatem, wołający również: “Ukrzyżuj Go!”. Włos się jeży na głowie od tego, w jakich kontekstach przytacza się ten cytat, w jaki sposób się go używa i przeciwko komu. A przecież wystarczy chwilę pomyśleć! Wystarczy chwilę pomyśleć...

Pisze jeden taki mądry z drugim, a trzeci, czwarty i piąty powtarza, że naród żydowski sam na siebie ściągnął klątwę tymi słowami i że przez to spadają na nich te ciągłe nieszczęścia, ergo sami są sobie winni, że się wypędza, nienawidzi, bije i morduje. Taka logika z kurnika.

Wystarczy chwilę pomyśleć...

Jeżeli klątwa miałaby spaść na wszystkich Żydów, to także na świętą Rodzinę z Nazaretu, na wszystkich apostołów i ich rodziny, na pierwszego papieża – Piotra, na wszystkich pierwszych chrześcijan aż do czasu Soboru Jerozolimskiego, który decyduje (mimo wahań Piotra), iż aby przyjąć chrzest, nie trzeba najpierw zostać żydem, czyli nie trzeba poddać się obrzezaniu i przyjąć Prawa Mojżeszowego. Zanim to nastąpiło, chrześcijanie byli pełnoprawnymi żydami. A więc ta klątwa miałaby dotyczyć również ich i ich dzieci, bo jeśli na wszystkich żydów, to na wszystkich, nie?

A jeśli nie na wszystkich? A jeśli tylko na tych, którzy byli na placu albo nawet tylko na tych, którzy byli wtedy na placu i wołali te słowa? To już jakieś bardziej logiczne, nie?

Wyobraźmy sobie Boga, który słysząc takie słowa wypowiedziane na placu, myśli sobie: “Ocho! Skoro sami chcą, to proszę bardzo! Od razu biorę się za spełnianie tego życzenia! Za to, że ten tłumek na placu tak zawołał, wszystkie kolejne pokolenia Żydów będą miały pogromy, getta, wypędzenia, morderstwa, a w XX wieku holokaust, proszę bardzo, chcecie, to macie”. Wyobraźmy sobie tego Boga i zastanówmy się, co on ma wspólnego z Chrystusem? Co ma wspólnego z Bogiem chrześcijańskim? To jakiś Potwór musiałby być, jakiś Moloch, jakaś Bestia.

Więc jak to się dzieje, że pan, który uważa się za dobrego chrześcijanina, dużo się modli i mówi, że miłuje bliźniego, jak to jest, że taki człowiek jednocześnie potrafi powiedzieć/napisać: Żydzi, samiście sobie winni? Krew Jego na was i na dzieci wasze!

Skąd? Którędy?

Dobrych, mądrych Świąt!
klemens : :
kwi 14 2006 Belgia
Komentarze: 0

Na początku Żydom belgijskim dano spokój. Najpierw Rzesza chciała skończyć z Żydami we Francji, a ta współpracowała chętnie. Żydów wywożono na wschód, potrzebne były pociągi i dużo wagonów, stąd ograniczenia. Kiedy we Francji pojawiły się trudności, Niemcy zabrali się za Belgię. Belgowie mieli prężny ruch oporu, świadome społeczeństwo i paru kolaborantów we Flandrii, na pewno nic w rodzaju Vichy. Nie było podczas deportacji Żydów współpracy pomiędzy policją belgijską, a Niemcami, jak to się działo we Francji.

A już w ogóle Rzesza nie mogła liczyć na belgijskich kolejarzy. A to zostawili niezaryglowane drzwi wagonów, w których przewożono Żydów, a to psuli lokomotywy, a to urządzali pułapki na torach, dając możliwość ucieczki ludziom w wagonach.

O tym, jak skutecznie Belgowie ochronili Belgów pochodzenia żydowskiego najwymowniej świadczy fakt, że Niemcom nie udało się deportować ANI JEDNEGO belgijskiego Żyda! Wyłapywali licznych uciekinierów z innych krajów europejskich, którzy schronili się w życzliwej ludziom Belgii, ale trudniej im się było ukryć, choćby dlatego, że nie znali władali tak biegle językiem, że nie znali ludzi, nie mieli tu przyjaciół itp. Eichmannowi udało się wywieźć do Oświęcimia 25 tysięcy osób, które nie miały belgijskiego obywatelstwa.

Podsumowując, był to kolejny kraj, w którym Rzesza, która chciała zabić WSZYSTKICH Żydów, poniosła klęskę z powodu postawy jego mieszkańców.

klemens : :
kwi 11 2006 Francja
Komentarze: 0

W Wielki Tydzień warto się przyjrzeć, jak to z tym holokaustem było w innych europejskich krajach. Na początek Francja. Francja, która w trakcie przejrzała na oczy.

We Francji rząd Vichy BEZ NACISKU ze strony Niemców, z własnej inicjatywy od razu wprowadził ustawy antyżydowskie oraz powołał Departament Spraw Żydowskich, którego szefami mianowano znanych we Francji antysemitów. Francuzi podjęli decyzję o deportacji wszystkich Żydów, którzy nie mogli się wylegitymować obywatelstwem francuskim (było wśród wielu uciekinierów m.in. z Rzeszy i z Polski). Do akcji włączyła się policja francuska. Rząd francuski wydał oświadczenie, w którym wyraził zadowolenie, iż dzięki stanowisku Niemiec wobec kwestii żydowskiej również Francja ma możliwość pozbycia się Żydów. Premier Pierre Laval mówi o przesiedleniu Żydów na Wschód. Jest rok 1942, kominy krematoriów już dymią. Nie ma jednak dowodów na to, że Laval wiedział, co oznacza dla Żydów -przesiedlenie na Wschód-.

W praktyce okazuje się jednak, że wysiedlanie Żydów z Francji idzie z dużymi oporami, co budzi niezadowolenie Eichmanna. Pierwszy transport miał wyjechać z Bordeaux 15 lipca 1942. Nie wyjeżdża, bo nie udało się go zapełnić. Na peron przygnano jedynie 150 Żydów. Dla Eichmanna za mało. Eichmann grozi, że jak tak dalej pójdzie, to zrezygnuje z pomocy w deportacji Żydów z Francji i Francuzi zostaną sami z żydowskim problemem. Wtedy Vichy mobilizuje się i podejmuje jedną z najbardziej drastycznych akcji tej wojny. Premier Laval proponuje Niemcom, aby deportować (deportacja = zagłada) wszystkie żydowskie dzieci poniżej szesnastego roku życia. Siłą odbierają rodzicom około czterech tysięcy dzieci, które zawiniły tym, iż nie miały jeszcze szesnastych urodzin. Dzieci zwieziono do obozu koncentracyjnego na terenie Francji (w Drancy), skąd bydlęce wagony mają systematycznie wywozić je do Auschwitz.

Latem i jesienią do Auschwitz wywiezionych zostaje 28 tysięcy Żydów z Paryża i 9 tys. z Vichy. Wszystko to są tzw. bezpaństwowcy, czyli osoby bez obywatelstwa francuskiego. Gdy Niemcy proponują objęcie akcją także Żydów francuskich, natrafiają na zdecydowany opór. Jest on na tyle stanowczy, że Himmler nakazuje ustąpić Francuzom. Obywatelstwo francuskie ratuje przed śmiercią. Rząd Vichy rozważa, czy nie cofnąć decyzji o przyznaniu obywatelstwa wszystkim tym, którzy starali się o to po 1927 roku. Kiedy jednak nie ma już wątpliwości, co dzieje się z wywożonymi z Francji Żydami i tzw. opinia publiczna zaczyna wrzeć (nawet francuscy antysemici zaniepokoili się, że biorą udział w zbrodni), nie tylko zrezygnowano z tych planów, ale i zaczęto wszelkimi administracyjnymi metodami utrudniać wysiedlanie pozostałych jeszcze przy życiu bezpaństwowców. Dziesiątki tysięcy Żydów ukrywa się. Ludzie im sprzyjają. W rezultacie Niemcy rezygnują z dalszych wysiedleń. Wracają do tego latem 1943 (to jest ten irracjonalny moment, kiedy zamiast rzucać wszelkie siły do obrony, skupiają się na mordowaniu Żydów, gdzie to tylko możliwe). Zdążyli wywieźć do obozów 52 tysiące Żydów, w tym 6000 z obywatelstwem francuskim. Gdy w kwietniu 1944 alianci wkraczają do Francji, ukrywa się w niej ok. 250 tys. Żydów. Przeżyli.

klemens : :
kwi 10 2006 pojednanie
Komentarze: 0

Nie zapomnę rozmowy z jedną dziewczyną z Krakowa, która właśnie dowiedziała się od rodziców, że jest Żydówką. Do tej pory, przez dwadzieścia kilka lat żyła w przekonaniu, że jest Polką i chrześcijanką. Rodzice tłumaczyli, że chcieli ją w ten sposób chronić.

Wtedy też dowiedziałam się, dlaczego nigdy nie znałam swoich babć, dziadków, dlaczego nie mam, jak inne dzieci, wujków i cioć – mówi.

Ci, którzy ocaleli z holokaustu, ocaleli często samotnie, bez rodzin, bez znajomych, przyjaciół. Z licznej, mocno rozgałęzionej, wielopokoleniowej rodziny Halberstamów z Białej ocalała z wojny tylko jedna osoba, która zmarła w latach 50. Wszyscy pozostali poginęli w gettach, w obozach zagłady, w rowach kopanych w lesie.

Niemcy od razu, już w 1945 deklarują, że chcą się z nimi pojednać, że chcą się pojednać z Żydami, którzy przeżyli. Pojednanie.

Pojednanie zakłada, że obie strony były w sporze. Pospierały się, może nawet dały sobie po twarzy, a teraz się chcą pojednać. Czy jeśli ktoś przychodzi, wyrzuca mnie z domu, okrada, odbiera mi wszelkie ludzkie prawa, znęca się potwornie nade mną i nad moją rodziną, wreszcie morduje całą moją rodzinę i znieważa zwłoki, a zaraz potem wyciąga rękę na zgodę i mówi: “Pojednajmy się”, to powinienem ją przyjąć? Powinienem też wyciągnąć rękę?

A jednak trzeba żyć dalej.

Następne pokolenie Niemców dorasta z poczuciem winy i buntu przeciw rodzicom. Przez całe lata będą opłacać się odszkodowaniami. Popierają utworzenie państwa Izrael, gdzie Żydzi wreszcie mieli znaleźć miejsce, w którym mogliby żyć bezpiecznie i wychowywać dzieci bez poczucia zagrożenia.

klemens : :